A uczniów w szkole coraz mniej...

Czytaj dalej
Fot. Agnieszka Kubik
Agnieszka Kubik

A uczniów w szkole coraz mniej...

Agnieszka Kubik

Po naszym artykule "Bez etatu czuje się poniżona" w gminie Lipce Reymontowskie zwołano komisję rady gminy. Radni chcieli poznać szczegóły konfliktu nauczycielki z jej przełożoną. Dyskusja była burzliwa, ale konsensusu nie osiągnięto.

Konflikt między nauczycielką Lucyną Urbanek a dyrektorką Gimnazjum w Lipcach Marzeną Topolewską trwa już od dłuższego czasu. Pani dyrektor podkreślała na spotkaniu z radnymi, że jest to problem czysto kadrowy (brak godzin dla nauczyciela), była natomiast zdziwiona, że podwładna zarzuca jej mobbing. - Pani Urbanek złożyła w sądzie trzy pozwy, ale nigdzie nie ma słowa o mobbingu - mówiła na komisji rady gminy, która odbyła się 1 kwietnia. - Chcę podkreślić, że moje działania nie są ukierunkowane na szykany i dyskredytację.

Na komisji Lucyna Urbanek miała wsparcie w osobie Urszuli Adamczyk, prezes skierniewickiego oddziału ZNP oraz Krystyny Chrząszcz, prezes ogniska. Długo debatowano i rozstrzygano, czy Lucyna Urbanek pełniła funkcję społecznego inspektora pracy, gdyż pani dyrektor miała w tej kwestii wiele wątpliwości (ostatecznie uznała, że błąd był spowodowany... literówką w dokumencie) oraz dlaczego nie doszło do wyboru nowego inspektora. Obecnie w szkole nie ma takiej osoby.

Kuriozalny okazał się list, jaki po naszym artykule do rady gminy wystosowali pracownicy gimnazjum. Bronili oni dyrektor Topolewskiej podkreślając, że nie identyfikują się z działaniami koleżanki Lucyny Urbanek ani też ZNP, którego działania niepokoją, bo zamiast rozwiązywać konflikty, związek jątrzy. Pracownicy podziękowali wójtowi, który nie chciał udostępnić arkuszu organizacyjnego prezes Adamczyk. Nauczyciele przypomnieli, że sami mają ograniczone pensum, a ponieważ niż demograficzny dotyka całego kraju, rozumieją, że tak musi być. - "Jest dla nas niezrozumiałe, że wola jednego pracownika miałaby doprowadzić do zmiany dyrektora" - napisało 12 z 21 pracowników szkoły.

List wywołał zdziwienie radnej Elżbiety Grzegdali-Kucharskiej, która uczy w gimnazjum w Lipcach. - Dlaczego ja o tym piśmie nic nie wiem? - dopytywała zebrane na komisji grono nauczycielskie. - Gdybym nie była radną, w ogóle bym się nie dowiedziała!
Radni domagali się od autorów listu odpowiedzi na kilka pytań, ale nikt nie zabrał głosu. - Ładnie - skwitował radny Józef Kuchta. - Mieli odwagę napisać, ale odezwać się publicznie to już odwagi nie mają.

Do dyskusji włączył się wójt gminy Jerzy Czerwiński, który konsekwentnie radził, by "do szkoły, która jest delikatnym organizmem, nie wkładać ostrych narzędzi". - Najważniejsza jest wola rodzica. Jeśli przysyłają swoje dzieci, to znaczy, że szkoła się sprawdza - mówił. - Ważny też jest poziom nauczania, a nie wzajemne animozje. A poziom jest wysoki - skwitował dodając jednak, że w przyszłym roku w gimnazjum będzie o jeden oddział mniej. Zgłosiło się tylko 30 uczniów.

- Nie zgadzam się z wójtem, bo jeśli sprawy trafiają do sądu i zajmuje się nimi prasa, to nie są to sprawy prywatne - skomentowała przewodnicząca rady, Danuta Łaska.

Obecny na spotkaniu mąż Lucyny Urbanek zacytował publicznie rozmowę małżonki z dyrektor Topolewską. - Pani dyrektor powiedziała wyraźnie, że ma zobowiązania wobec niektórych osób, dlatego żona ma ograniczone pensum - mówił. - Moim zdaniem jest to protekcja, dlatego tej sprawy nie odpuścimy. Zajmują się nią sądy.

Spotkanie trwało kilka godzin, ale strony rozeszły się obstając przy swoich racjach.

Agnieszka Kubik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.