Jeszcze się taki nie urodził, który wszystkim by dogodził
Idą święta, Skierdelek też się raduje i z tej radości ogłupiał zupełnie.
Do tego stopnia, że w tym roku dał się skusić, wziął łapówkę i przystroił swoją budę jak nigdy dotąd. Ponawieszał kiełbas, serdelków, wejście smalcem wysmarował na bogato, a wokół ustawił łojówki, co by za gwiazdki betlejemskie robiły. Na bogato. I co?
Kundle z sąsiedztwa, ale też i te rasowe, zaczęły ujadać i wypominać Skierdelkowi rozrzutność, że o rodzinę nie dba zupełnie, z torbami pójdzie, a budę rodzinną hycel mu zlicytuje. Skierdelek nic się nie odezwał i tylko w samotności leżąc wspomniał, jak to w poprzednich latach sąsiedzi też go obszczekiwali: bo idą święta, a buda nie odnowiona, niczym nie przystrojona, biedna taka i całkiem wsiowa… O łojówkach nie wspominając. Psia mać!