Mały i ślepy Jurek został szczęśliwie odratowany
Pani Ania (imię zmienione) uratowała małego kotka wielkości większej myszy. - Był jak 3/4 mojej dłoni, z ogonkiem, jeszcze ślepy, a uszka miał przyklejone - mówi skierniewiczanka. - Podjęłam się...
...odchowania go tylko dlatego, że już wcześniej miałam podobne doświadczenie i wiedziałam, jak zaopiekować się takim kociakiem. A nie jest to prosta sprawa, bo trzeba go karmić strzykawką z założonym na nią wentylem pięć razy dziennie, najlepiej kozim mlekiem.
Pani Ania pracowała w wakacje w ośrodku na terenie Jury Krakowsko-Częstochowskiej (stąd imię kotka Jurek) i jej koledzy znaleźli małego kociaka w dziurze w boazerii. Prawdopodobnie zostawiła go tam matka, która nie mogła po niego już wrócić, bo wokół grasowały psy.
- Koledzy przynieśli mi Jurka i powiedzieli, że będę dla niego idealną opiekunką - śmieje się pani Anna. - Cóż miałam robić...
Na początek mleko było „pożyczane” od jednej z kobiet, która akurat karmiła swoje dziecko piersią. Po powrocie do Skierniewic w karmieniu Jurka pomagała pani Ani jej mama.
Obecnie kociak ma 6 tygodni i, jak to się mówi, z najgorszego został odchowany. Jest śliczny i pani Ania ani myśli oddawać go nawet w najlepsze ręce, choć w domu jest już i pies (przybłęda) i dorosła kotka (jest obrażona na maluszka, który nagle się pojawił w jej domu). Skierniewiczanka ma zresztą szczęście do tego typu zwierzaków: już wcześniej też jej ktoś podrzucił podobnego kociaka i pani Ania z rodziną go odchowała.
Jak widać są osoby, którym los małych bezbronnych kociaków nie jest obojętny.