Po gradobiciu sadowników rozgoryczyła decyzja wojewody
W Łódzkiem komisje szacujące straty nie uwzględniały uszkodzeń drzew. W mazowieckim było inaczej. Uniemożliwia to sadownikom staranie się o pieniądze z PROW, które mogłyby pokryć straty.
Powiat rawski dwukrotnie w tym roku dotknęła klęska gradobicia. Ucierpieli zwłaszcza sadownicy, którzyw niektórych przypadkach utracili nawet 100 procent tegorocznych owoców. Burze z intensywnymi opadami gradu szerokim pasem przeszły zwłaszcza przez gminę Sadkowice i Biała Rawska.
- Pierwsza nawałnica przeszła 17 czerwca i wówczas zniszczeniu uległo 70-80 procent owoców - mówi Waldemar Olborski, prezes oddziału Związku Sadowników RP w Sadkowicach. - 12 lipca grad spadł ponownie i wtedy już zupełnie dobiło, tak że w niektórych przypadkach 100 procent plonów trzeba spisać na straty.
Podobnie było w gminie Biała Rawska.
- Miejscami, na przykład w Chodnowie, owoce uległy zniszczeniu w 90 procentach - mówi Jacek Otulak, prezes oddziału Związku Sadowników RP w Białej Rawskiej. - W innych 50, 60 procent plonów jest poobijanych. Nie wiadomo, czy dotrwają do czasu, gdy ruszy skup owoców produkcyjnych.
Gminne komisje ciągle jeszcze szacują straty u sadowników. Ale zgodnie z zaleceniem wojewody łódzkiego, uwzględniają jedynie straty w plonach. Sadownicy są rozgoryczeni, bo uszkodzeniu uległy także drzewa.
- Grad uszkodził przecież nie tylko owoce, ale i drzewa, zwłaszcza korę - podkreśla Jacek Otulak. - W rezultacie drzewka mogą obumierać. Oczywiście nie dzieje się to od razu, lecz po pewnym czasie, więc w przypadku tego rodzaju strat komisje powinny dwukrotnie dokonać oględzin, zaraz po gradobiciu i 12 miesięcy później. Zdarzały się na przykład podtopienia i początkowo wydawało się, że drzewka nic nie odczuły, a po 2, 3 latach zaczęły obumierać.
Rozgoryczenie dotkniętych przez żywioł sadowników wzmogło się, gdy dotarła do nich informacja, że w sąsiednich sadach, położonych w woj. mazowieckim, komisje szacowały także straty w tak zwanych środkach trwałych gospodarstw sadowniczych, do których należą także drzewka.
- Po prostu każdy wojewoda inaczej interpretuje przepisy, bo takie mamy prawo - ocenia Waldemar Olborski. - Wygląda na to, że kto wcześniej wstanie, tego interpretacja prawa się liczy. A przecież szanse na pomoc po klęsce żywiołowej powinny być jednakowe w całym kraju.
- Jak była w ubiegłym roku susza, to w innych województwach były szacowane straty nią spowodowane, natomiast u nas nie - dodaje Jacek Otulak.
Po oszacowaniu strat sadownik może liczyć na tak zwany kredyt klęskowy, udzielany przez banki współpracujące z Agencją Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Agencja pomaga w ten sposób, że pokrywa część odsetek od takiego kredytu przez okres 4 lat.
Niedawno w Sadkowicach odbyło się spotkanie z Mirosławem Maliszewskim, posłem i prezesem Związku Sadowników RP
- Pan prezes poinformował, że rozmawiał z ministrem rolnictwa o tym, że wojewodowie podejmują różne decyzje odnośnie prac komisji szacujących straty i ma to być ujednolicone - mówi Waldemar Olborski.
Gdyby sadownicy z powiatu rawskiego mieli oszacowane także straty w środkach trwałych, mogliby się ubiegać o konkretną pomoc w ramach tak zwanego działania 126 (przywracanie potencjału produkcyjnego) w Programie Rozwoju Obszarów Wiejskich i otrzymać finansową rekompensatę poniesionych strat.
- Czekamy na nowe rozporządzenie ministra rolnictwa w sprawie szacowania strat, które ma być gotowe lada dzień - mówi Jacek Otulak. - Myślę, że rozwiąże ono problem .
Sadownicy mogliby liczyć na odszkodowania, gdyby ubezpieczali swoje sady. Z takiej formy zabezpieczenia korzystają jednak nieliczni.
- Rozmawiamy z sadownikami i próbujemy przekonać ich, aby odkładali pieniądze na ubezpieczenie - mówi Waldemar Olborski. - Zwłaszcza że w przyszłym roku w jednym pakiecie ma być ubezpieczenie od przymrozków, gradobicia i innych klęsk żywiołowych, co będzie korzystne.