Rozebrali chodnik i tak zostawili, czyli roboty drogowe po skierniewicku
Skierniewiczanin nie rozumie sensu kolejności wykonywanych prac budowlanych. Każda inwestycja drogowa w centrum miasta musi powodować utrudnienia - uważają w ratuszu.
Roboty drogowe w centrum miasta muszą powodować utrudnienia, bo taka jest ich natura. Tak można podsumować wypowiedzi skierniewickich urzędników przekonujących, że robią wszystko dla dobra mieszkańców i niech ci nie czepiają się bez powodu.
W środę, 27 kwietnia zbulwersowany skierniewiczanin (dane do wiad. redakcji) wysłał do ratusza mejla z interwencją. Poruszył go sposób prowadzenia inwestycji na tyłach kościoła św. Jakuba, gdzie na placu między ulicą a rzeką budowany jest parking, ścieżka rowerowa oraz siłownia plenerowa.
„Bardzo cieszę się, że ruszyła ta inwestycja i w centrum miasta będzie takie miejsce rekreacji. Niestety, nie rozumiem jednak sensu kolejności wykonywanych prac. Pierwszym krokiem było zdjęcie chodnika, którędy codziennie chodzi mnóstwo ludzi, szczególnie w dni targowe. Obecne prace są prowadzone w głębi bulwaru, zamiast w pierwszej kolejności odtworzyć drożność chodnika. Tym bardziej, że jak widać, została już na plac budowy dostarczona nowa kostka brukowa” - napisał pod koniec kwietnia. Tydzień później nie było ani odpowiedzi z urzędu, ani odtworzonego chodnika.
Mieszkańca miasta niepokoi nie tylko brak reakcji, ale też podejrzenie, że chodnika za kościołem nie będzie jeszcze przez kilka tygodni. I nic dziwnego, bo jak nas poinformowano w ratuszu, termin zakończenia tej inwestycji (a w jej ramach rozebrano chodnik) wyznaczono na 28 lipca. Czyli za prawie trzy miesiące.
Wiceprezydent Eugeniusz Góraj rozebranie chodnika tłumaczy tym, że trzeba było „poprawić nośność terenu” poprzez wysypanie około trzydziestocentymetrowej warstwy piasku. Wcześniej o tym nie wiedziano, bo w dokumentacji projektowej był błąd.
- Każda inwestycja drogowa w centrum miasta musi powodować utrudnienia, za które bardzo mieszkańców przepraszam - mówi wiceprezydent i zapewnia, że postara się wpłynąć na wykonawcę, by odtworzył chodnik w pierwszej kolejności.
Tymczasem nasz Czytelnik zwraca też uwagę na oznakowanie robót drogowych, które uważa za kpinę.
- Zastosowano absurdalne w tym przypadku oznakowanie wskazujące na przejście drugą stroną ulicy, co dezorientuje, gdyż jak wiadomo, po drugiej stronie nie ma chodnika tylko... kościelny mur - mówi.
- To trochę czepianie się, bo mówimy o zaledwie dwudziestu metrach nadłożenia drogi - obecny przy rozmowie z prezydentem urzędnik uważa, że to przejście „drugą stroną” oznacza po prostu obejście kościoła od strony ulicy Senatorskiej.
- Nasuwa się zatem pytanie, kto odpowiada za nadzór tej budowy oraz organizację ruchu? - to pytanie skierniewiczanina pozostaje bez odpowiedzi.