Strzał w dychę, czyli sushi bar
Ile razy Skierdelek słyszał, że w naszym mieście jakiego biznesu człowiek nie otworzy, to i tak nie wypali.
I rzeczywiście, sklepy otwierają się i zamykają, a miasto zyskało sławę królestwa banków i ciucholandów. b
Aż tu proszę, niespodzianka! Wreszcie mamy sushi bar!
Niewielka restauracyjka otworzyła swoje podwoje i... od tej pory ciężko je zamknąć. Właściciel przyznaje, że ledwo się wyrabia z zamówieniami i śpi po cztery godziny na dobę.
Sushi master jest zaskoczony ogromnym zainteresowaniem, a Skierdelek dziś osobiście skosztował jego arcydzieł... i obiecuje, że będzie wracał.