Wod-Kan już płacił sowite kary ze swojej winy

Czytaj dalej
Fot. Sławomir Burzyński
Sławomir Burzyński

Wod-Kan już płacił sowite kary ze swojej winy

Sławomir Burzyński

Równo rok temu pisaliśmy w "ITS", że miejska spółka Wod-Kan zapłaciła karę w wysokości 280 tysięcy złotych, bo pracownicy nie dopilnowali wysłania jednego dokumentu, ale prezes spółki to bagatelizował.

Zaczęło się w roku 2012, od kontroli NIK prowadzonej w Powiatowym Inspektoracie Nadzoru Budowlanego w Skierniewicach. Stwierdzono, że Wod-Kan po wybudowaniu kilku wodociągów czy kanalizacji przystąpił do ich użytkowania bez wcześniejszego zawiadomienia o zakończeniu robót. Innymi słowy, inwestycje były legalne, ale nie dokonano ich odbioru.

Czytaj również: Skierniewicka spółdzielnia pozwała miasto i wygrała

W sumie dotyczyło to siedmiu inwestycji Wod-Kanu. Za przystąpienie do użytkowania bez odbioru naliczono kary w łącznej wysokości 280 tysięcy złotych. Karę za pięć inwestycji Wod-Kan zapłacił do kasy wojewody w roku 2012, a za pozostałe dwie w 2013.
Marek Pastusiak, ówczesny prezes nie ukrywał, że spółka poniosła znaczącą stratę.

- Początkowo nadzór zakwestionował nam 14 inwestycji, ale po wyjaśnieniach i odwołaniach do wojewódzkiego inspektoratu w Łodzi pozostało siedem, w stosunku do których zarzuty niestety się potwierdziły. Były użytkowane bez zgłoszenia. Od strony technicznej nie było żadnego zagrożenia, ale prawo jest bezwzględne i spowodowało uiszczenie stosownych opłat - mówił prezes. Wyjaśniał, że odbiorcy byli zainteresowani jak najszybszym ich podłączeniem, więc spółka poszła ludziom na rękę. Dotyczyło to m.in. kanalizacji w ulicy Hibnera.

Czyja wina? Według prezesa, nie była to kwestia braku nadzoru władz spółki nad pracownikami, tylko wina pracowników zobowiązanych do dopilnowania spraw.

- Po to zatrudniam osoby z uprawnieniami budowlanymi, żeby nie trzeba było ich specjalnie nadzorować. W sensie formalnym poszło o jedno pismo, mało znaczący akt, i niestety pracownicy, działając rutynowo, najwyraźniej przeoczyli wysłanie tego jednego pisemka. Ci, którzy zawinili, już nie pracują w spółce - wyjaśniał w 2014 roku prezes Pastusiak.

Jak przekonywał, kara finansowa nie wpłynęła na wzrost stawek opłat za wodę i ścieki. Jak więc pokryto straty? Z pieniędzy zarobionych przez Wod-Kan na innej działalności, m.in. z opłat za konserwację oświetlenia miejskiego.

Sławomir Burzyński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.