Problem w skierniewickim parku
Czy trzeba nieszczęścia, żeby użytkownik terenu zadbał o bezpieczeństwo i naprawił barierki na wodnym przepuście?
Zakończona jesienią ub. roku rewitalizacja parku nie objęła obszaru o powierzchni 3,5 ha, położonego za torami i mostem kolejowym. Miasto nie mogło się ubiegać o fundusze unijne na rewaloryzację całości parku, ponieważ nie jest właścicielem jego części za torami (tzw. Sabediany).
– To grunt Skarbu Państwa w zarządzie Instytutu Ogrodnictwa i nie mamy możliwości inwestowania własnych środków – wyjaśnia Piotr Zawadzki, naczelnik wydziału gospodarki komunalnej UM.
Część z willą Aleksandria jest ogrodzona, pozostały teren instytut udostępnił mieszkańcom miasta. Od ulicy Łowickiej biegnie tamtędy jeden z ważniejszych ciągów komunikacyjnych w parku, łączący osiedle Widok z pozostałą częścią Skierniewic. To również uczęszczany przez mieszkańców skrót do dworca kolejowego.
W okolicy mostu kolejowego może jednak dojść do nieszczęścia. Pod ścieżką jest przepust strumienia, spływającego od jeziorka do rzeki. Mostek nad przepustem został pozbawiony barierek, złomiarze wyszabrowali wszystkie metalowe elementy, a część kamiennych słupków rozbili.
Czy trzeba nieszczęścia, żeby użytkownik terenu zadbał o bezpieczeństwo przechodniów? Instytut nie poczuwa się jednak do utrzymania porządku na nieogrodzonym fragmencie swojego terenu.
– Nie zawsze formalny właściciel gruntu jest jego użytkownikiem i nie będziemy się zajmowali utrzymaniem parku, który jest udostępniony społeczności miasta – mówi Bogusław Kuc, zastępca dyrektora IO do spraw administracyjnych. – Miasto to eksploatuje, a my się teraz dowiadujemy, że mamy zajmować się mostkami. Skończy się na tym, że wszystko zostanie zagrodzone do rzeki i nie będzie przejścia – taka jest odpowiedź dyrektora na pytanie o odpowiedzialność, gdyby jakiś przechodzień spadł do rowu ze strumykiem.
Dyrektor wspomina też o przejęciu części parku za rzeką przez miasto, do czego jakoby doszło w połowie lat 70. ub. wieku. W ratuszu tego nie potwierdzają, a jak mówi sekretarz miasta Sławomir Gmaj, to bardzo wygodne tłumaczenie.
– Z ewidencji gruntów wynika, że działka należy do instytutu – informuje.
– Myślę, że nie będziemy się przepychać z instytutem, tylko szybko zareagujemy. Niezależnie czyj to teren, barierki będą zrobione – decyzja prezydenta Krzysztofa Jażdżyka, którego poinformowaliśmy o problemie, była błyskawiczna. Teraz trzeba czekać na rozwiązanie problemu, czym zajmie się prawdopodobnie jedna z miejskich spółek.
Już teraz jedna z nich – Zakład Utrzymania Miasta – dba o trawniki na instytutowym terenie, kosząc nieogrodzony obszar niczym miejski.
– Wiemy, że to instytutu, ale kosząc cały park, kosiliśmy i za mostem – mówi prezes Piotr Majka.
Ostatnio ZUM wysypał piachem także błotnistą ścieżkę biegnącą od strony ulicy Łowickiej do kolejowego mostu.
Po niedawno przebudowanych ścieżkach w parku miejskim w Skierniewicach nie można przejść, ponieważ niektóre z nich toną w błocie. W wydziale gospodarki komunalnej znają problem, bo jak przyznaje Piotr Zawadzki, naczelnik tego wydziału, sam też szedł po trawniku, omijając błoto na ścieżce biegnącej wzdłuż rzeki.
– Tam jest gliniasty teren i wchłanianie gruntu słabe – naczelnik uważa jednak, że nie ma powodów do reklamacji inwestycji.
Skierniewicki park był rewitalizowany w ubiegłym roku. Oprócz głównej alejki z kostki, wszystkie pozostałe otrzymały nawierzchnię z kruszywa mineralnego HanzaVia. Jak zaznacza jego producent, podbudowy pod takie nawierzchnie powinny być wodoprzepuszczalne i wykonane z minerałów. Tymczasem część parkowych ścieżek zbudowano na podłożu z gliny, czego podczas odbioru technicznego inwestycji nie zakwestionowano. I teraz są problemy.
– Może wpływ na pojawienie się błota miało przemarznięcie gruntu, bo woda nie mogła wsiąkać – zastanawia się Piotr Majka, prezes miejskiej spółki Zakład Utrzymania Miasta, która zarządza parkiem. – Podbudowa jest słaba, ale podobno ta nawierzchnia miała się z utwardzać z upływem czasu. Zobaczymy wiosną, jak się będzie zachowywać po opadach.
Czytaj również: